czwartek, 29 grudnia 2011

święta, święta i po świętach

Przez trzy dni obżarłam się tak, że mój brzuch przypomina ciążowy;/ Wigilię spędziłam z tatą i bardzo możliwe że była to nasza ostatnia wigilia;( później zaszliśmy do ciotki Bogusi na chwile. Pierwszy dzień świąt śniadanie zjedliśmy z Jackiem u taty, na obiad pojechaliśmy do jego mamy a później do jego taty. Masakra jednym słowem, już u jego ojca nie mogłam patrzeć na stół z tym jedzeniem, a wracając było mi niedobrze od nadmiaru jedzenia. Następnego dnia pojechałam do mamy na obiad, też się objadłam ale już nie tak bardzo. W tym roku oboje dostaliśmy wspólne prezenty i to praktyczne: zestaw talerzy, komplet garnków i blender.

W dalszym ciągu nie potrafie się pogodzić z tym, że taty może nie być już niedługo z nami, nie wiem jak przeżyje to Maksiu jak to się stanie. Już teraz musze dożo rzeczy przemyśleć i przygotować na przyszłość. Najtrudniejsza jest w tej chwili kwestia mieszkania, sprzedać czy zostawić je sobie. Nie ukrywam, że wolałabym mieszkać tam na własnym mieszkaniu a nie wynajmować od "teścia" jak teraz, ale Jacek się nie zgadza twierdząc, że za dużo już włożył w to mieszkanie. Cóż nie zgadzam się z nim, bo jeszcze wiele kasy trzeba by było tu włożyć w remont i nowe meble a nie wiadomo czy dostanie to mieszkanie. Równie dobrze można wyłożyć te pieniądze w remont mieszkania po tacie, gdzie jest mniej do zrobienia. W ogóle oddalamy się bardzo od siebie, nie potrafimy się ze sobą dogadać, jestem na niego wściekła, że nie wspiera mnie w tak ciężkich dla mnie chwilach:( Musze szybko znaleźć pracę żeby mieć jakieś zajęcie i nie myśleć w kółko o tych wszystkich problemach bo jeszcze troche mi pęknie.
sobota, 24 grudnia 2011

WESOŁYCH ŚWIĄT

środa, 21 grudnia 2011

śnieg i straszna wiadomość

Dziś ( w końcu) spadł i ciągle pada pierwszy śnieg w tym roku, pewno się długo nie utrzyma:( Ciekawe jak będzie później, czy powtórzy się zeszła zima, dzieciaki by miały frajde z takiej ilości śniegu. Próbuje złapać świąteczny klimat słuchając RMF święta ale po wczorajszej wiadomości taty o wynikach jakoś nie moge. Tata ma raka żołądka;(;(;( nie potrafie dojść dziś ze sobą do ładu, co chwile wybucham płaczem na samą myśl o tym, tak jak teraz pisząc to;( Zaraz zabieram się za pieczenie ciasteczek wg. przepisu Natalii, zobaczymy co wymyśliła;P a jutro zabieram się za sernik.

Na koniec porównanie zeszłego śniegu z dzisiejszym:

sobota, 17 grudnia 2011

coraz bliżej święta.......i co z tego?

Święta już za tydzień, za dwa tygodnie moje urodziny i sylwester. Atmosfery świątecznej w ogóle nie czuje, z urodzin nie mam powodu się cieszyć, z resztą jak co roku, sylwester zamierzam spędzić w domu, nie mam najmniejszej ochoty na gości i całe to sprzątanie po imprezie a iść jakoś też mi się nie chce do nikogo, mam wielką ochotę na spokój i siedzenie w pidżamie popijając winko. W tygodniu muszę się zabrać za pieczenie sernika i ciasteczek, obiecałam tacie, że co zrobie słodkiego jak co roku. Wigilię znowu spędze tylko z nim, a później będę wędrować po domach: mama, "teściowa" i może "teściu" jak o tym myśle to mnie głowa zaczyna boleć. Znowu będzie gadanie, że mało jem albo czemu nic nie jesz albo weź jeszcze tego spróbuj;/ już mi się niedobrze robi na samą myśl o tej ilości jedzenia na stołach, szczególnie u "teściowej". O spędzaniu jakoś inaczej urodzin nie mam nawet co marzyć, jak zawsze większość zapomni i będzie mi składać życzenia w sylwestra grrrr jak ja nienawidzę swoich urodzin!!
Chyba w końcu musze przestać tyle marudzić tylko jakoś mi trudno, ciągle coś jest nie tak i nic nie może się ułożyć po mojej myśli, może faktycznie mam jakąś depresje?Bo już nie wiem jak tłumaczyć moje humory  a raczej brak humoru i ciągły nerw. Musze się w końcu z Aś umówić na jakieś ploty i wyjść z tego domu, ona z jej wariactwami jest mi tylko w stanie poprawić jakoś humor.

Oto moja Kocilka w świątecznym wydaniu:
niedziela, 4 grudnia 2011

maruda

Brak humoru c.d., do niego dochodzi ból kręgosłupa i zamartwianie się stanem taty;( Wiem, że strasznie marudzę ale co tam, nie mam z kim pogadać to sobie gdzieś po marudzę. Jacek też mnie nie słucha, w sumie to nawet zachowuje się tak, jakby nie miał ochoty spędzać ze mną czasu. Ciągle gdzieś łazi ze swoimi kolegami, tak jak w tej chwili. Nie docierają do niego moje prośby o to żeby został w domu, uważa że chce go zamknąć w klatce i kontrolować<ściana> Czasem mam wrażenie, że wolałby być sam;(  Czy tak ciężko jest zrozumieć, że potrzebuje wsparcia, trochę zainteresowania i towarzystwa? Mam już tak dość tego domu i wszystkiego co w nim jest, nie wiem może przeniosę się do taty na jakiś czas bo oszaleje jeszcze trochę.
wtorek, 29 listopada 2011

brak energii?

Od dłuższego czasu nie mogę wykrzesać z siebie choć odrobinę energii do czegokolwiek, najchętniej zakopałabym się w łóżku i obudziła za jakiś czas. Pracy dalej nie znalazłam więc siedzę w domu i codzienne powtarzam te same czynności, czasem urozmaicone większym sprzątaniem. Nie mam chęci na nic, humor mam taki, że lepiej ze mną nie przebywać bo można złapać doła. Zaczynam się zastanawiać czy czasem nie mam zaczątków depresji. Zbliżające się święta jakoś też nie robią na mnie wrażenia, dobrze że chociaż z tatą ostatnio jest lepiej bo chyba było by jeszcze gorzej ze mną niż jest teraz.
Ostatnio byłam u mojej kuzynki Ani, dobrze nam to zrobiło, jakoś nieszczególnie utrzymywałyśmy ze sobą kontakt, a szkoda bo od małego razem się trzymałyśmy, trzeba to w końcu zmienić. Ania też nie pracuje więc mogłam wygadać się komuś kto rozumie co mnie męczy, a jej synek poprawił mi humor na chwilę.
piątek, 18 listopada 2011

pamiętnik

Ostatnio odkopałam swój pamiętnik, który pisałam jeszcze w gimnazjum i tak jakoś wzięło mi się na wspominki z tamtego okresu. Doszłam do wniosku, że brakuje mi tamtych lat i ludzi, nie mieliśmy wtedy takich problemów jak teraz, chociaż wtedy wydawało się że te problemy są ogromne. Teraz te problemy wydaj się po prostu głupie. Ale nie zmienia to faktu, że tęsknię za paroma osobami z tamtych lat, szkoda że niektóre z nich zmieniły się nie do poznania (dla mnie na gorsze), niektóre wyjechały bardzo daleko a niektóre są zajęte studiami w innych miastach. Najbardziej jednak brakuje mi tylko jednej osoby, która była dla mnie jak powiernik, zawsze mnie wspierała i pozwalała się wypłakać na ramieniu, nigdy nie powiedziała nic krytycznego i choć przebywa od tak dawna w innym kraju dalej jest mi bardzo bliska.



Czas leci nieubłaganie a ja prawie nic się z wyglądu nie zmieniłam;)ale za to jak się zmieniłam psychicznie. Mam nadzieje, że znowu będę mogła się tak spontanicznie spotkać z paroma osobami z gim jak ostatnio, pogadać, pośmiać się i trochę powspominać. Takie spotkania w małym gronie są dla mnie najlepsze, przynajmniej przychodzą osoby, z którymi naprawdę chce się spotkać.

"Czas przemija nawet wtedy, kiedy wydaje się to niemożliwe. Nawet wtedy, kiedy rytmiczne drganie wskazówki sekundowej zegara wywołuje pulsujący ból. Czas przemija nierówno - raz rwie przed siebie, to znów niemiłosiernie się dłuży - ale mimo to przemija."
                                                              S.Meyer, Saga Zmierzch: Księżyc w nowiu
niedziela, 6 listopada 2011

;(

Długo se nie popracowałam, od wczoraj znowu jestem bezrobotna;( Jacek namówił mnie żebym poszła do kebaba u nas załapać trochę kasy, ale jakoś nie mam przekonania do pracy w gastronomi;/ Niech mu będzie pójdę zobacze ale traktuje to jako coś dodatkowego.
poniedziałek, 24 października 2011

23.10

Urodziny tatusia, szkoda że akurat w ten weekend musiałam pracować:(, upiekłabym jakieś dobre ciasto a tak musiałam coś kupić po drodze.
Strasznie się o niego martwię, mam nadzieje, że lekarze coś zrobią bo nie wyobrażam sobie jakby mogła go teraz zabraknąć skończył dopiero 51 lat;( Strasznie zmizerniał i dużo schudł.

Tato bardzo Cie kocham i życzę Tobie abyś żył jak najdłużej i duuuuuużo zdrowia.

stare zdjęcie tatusia
piątek, 14 października 2011

to już rok

Dziś mija rok jak mieszkamy razem, pomijając fakt że miesiąc siedziałam sama bo akurat Jacek jeszcze był we Francji. Nawet nie wiem kiedy to zleciało ale dziś jest tak samo jak rok temu, czyli siedze sama. Jacek wybył z kolegami :(
U mnie ostatnio nie jest za wesoło, okazało się że tata idzie do szpitala:( nawet nie wiem dokładnie z jakiego powodu, bo nie chciał mi powiedzieć. Jeszcze na dodatek nie wiadomo co z pracą Jacka, jak się zaczyna walić to wszystko naraz;(
niedziela, 9 października 2011

.........

Za mną 4 dzień w nowej pracy, jakoś m się to nie do końca podoba;/, jednak wolałabym być ratalną niż sprzedawcą. Przez tą jesienna pogodę nic mi się nie chce prócz spania. Jacek był wczoraj na grzybach, do domu doniósł mi prawie 4kg podgrzybków, część oddał mamie a z reszty robi właśnie sos grzybowy do gulaszu. Jutro mam wolne więc moge się wyspać i obejrzeć w spokoju swoje serialne:p
wtorek, 4 października 2011

Nieprzyjemny dzień

Musiałam iść dzisiaj na badania, miałam przywieźć tylko próbkę moczu a co się okazało?jeszcze pobranie krwi:/ Od dziecka boje się igieł, zawsze starałam się uciec przed nimi, a tu nie mogłam. Nie da się zauważyć, że ja + igła + krew = nic dobrego, ledwo jak babka się wkuła już zaczęłam odlatywać. Później przez pół dnia dochodziłam do siebie.
A  żeby poprawić sobie humor upiekłam ciasto cytrynowe, według przepisu znalezionego w necie i o to efekt:
sobota, 1 października 2011

październik

Od dłuższego czasu mam wrażenie, że stoję w miejscu a czas trzykrotnie przyspieszył. Jeszcze niedawno był sierpień a już jest PAŹDZIERNIK, kiedy to tak szybko zleciało? W dodatku pogoda bardziej przypomina lato niż jesień, choć może to i dobrze, jeszcze namęczymy się deszczową pogodą.
Jacek oczywiście wybył dziś na mecz, Stilon gra dziś u siebie, szkoda bo miałam ochotę na spacer dopóki mam jeszcze czas wolny, od środy ide w końcu do pracy. Skończy się nareszcie rola kury domowej, już zaczynało mi odbijać od tego ciągłego sprzątania i robienia obiadków.
Na koniec Jacek na meczu Stilonu, załapał się w końcu na jakąś fote.
poniedziałek, 26 września 2011

Brownie

Naszła mnie ochota na coś słodkiego, a że ostatnio często piekę Brownie mam ochote właśnie na nie:
Bardzo czekoladowe, bardzo wilgotne ciasto na wszelkiego rodzaju smutki. Na dniach musze je znowu zrobić.

Po weselnie

Tydzień temu byliśmy na weselu u mojej kuzynki, skromne wesele ale za to ze świetną atmosferą. Ania wyglądała pięknie, a mój "nowy" kuzyn była taki zestresowany, że powtarzał przysięgę 3 razy i próbował wcisnąć jej obrączkę na środkowy palec. Dalej mam wrażenie, że Ania uknuła rzucenie welonem prosto w moje ręce a Jacek nie miał wyboru, musiał złapać musznik.


W ten weekend też byliśmy na weselu, tym razem u kuzynki Jacka. Cóż ceremonia jak ceremonia, później rzucanie drobnymi, życzenia i przejazd na sale. Trzeba przyznać, że hotel jest piękny w środku choć mam małe zastrzeżenia co do obsługi. Wesele Agi było prawie 4 razy większe niż u Ani co miało swoje plusy i minusy. Największym minusem były winietki, dobrze że choć jedna para była normalna- Tomasz i Justynka. Jacka niestety trzeba było szybko odstawić do domu, nawet nie warto o tym wspominać. Odstawiłam go do domu i wróciłam z powrotem, Tomek z Justyną nie pozwolili mi się denerwować i smucić, że jestem sama. Skutki tańców z Tomkiem odczuwam do teraz.
Wczorajsze poprawiny były udane, znowu się objadłam tak, ze szkoda gadać, no i przynajmniej Jacek tym razem wytrzymał do końca. Dobrze, że był dj a nie znowu ta orkiestra, można było potańczyć dłużej a nie co chwile przerwa.

O mnie

Moje zdjęcie
Wariatka kochająca czytać prawie wszystko co wpadnie w ręce, zakochana w takim samym wariacie uwielbiającym swoją muzykę i lokalny klub piłkarski.

Podczytuje

Obsługiwane przez usługę Blogger.
Lubię czytać